31 marca 2012

Fuksja i róż

    Za oknem wiatr hula i gradem z nieba sypie a moje dziewczyny patrzą na świat przez różowe okulary:) Jagódka jest jedną z pierwszych lalek jakie uszyłam. Jako jedyna ma włosy zrobione z włóczki czesankowej, związanej nisko w dwie kitki. Taką włóczkę można użyć tylko w przypadku tych lalek, które jedynie siedzą i pachną;) Ale przecież takie jest ich zadanie, moje lalki to przedmioty dekoracyjne, ozdobne. Jagoda ma sukienkę połączoną z dwóch tkanin - lnu i bawełny. Kiedy skończyłam malować jej buzię byłam szczerze zadowolona ze swojego "dzieła". Mam nadzieję, że Wam też się spodoba.





    Blanka ma różową, falbaniastą sukienkę. Włosy lalki zrobiłam z włóczki bawełnianej, uprzednio przerobionej na drutach, aby nadać im odpowiedni skręt. Blanka ma jeszcze w szafie różowo-szary sweterek, który czeka na wykończenie i torebkę w podobnym odcieniu. Przy okazji następnej sesji wystąpi przed obiektywem w pełnej krasie:)




    Ostatnia z różowej serii - Matylda ma wełnianą bluzeczkę w odcieniu fuksji zrobioną na drutach, różowe getry i buty. Spódniczka uszyta jest z ciemnego jeansu. Włosy lalki wyszyte są z grubej włóczki akrylowej.





    
    Pozdrawiam ciepło wszystkich odwiedzających, przymierzam się do zorganizowania swojego pierwszego CANDY, mam tylko nadzieję, że znajdą się chętni do tej "słodkiej" zabawy;) 

28 marca 2012

Jula, Paulina i Ida...i Ktoś jeszcze czyli słoneczna tonacja

    Jula i Paulina to urocze rudzielce. Przepadają za ciepłymi, słonecznymi kolorami. W takich im najbardziej do twarzy. Szatynka Ida to elegantka, zawsze nosi sukienki. Uwielbia kolor pomarańczowy.









    Dzisiaj pochwalę się też pierwszą Anielicą. Zrobiona jest z termoutwardzalnej modeliny, malowana akrylami. Oto ona :)





23 marca 2012

Zuzanna...

     Wiosna przyszła, wiosna przyszła, cóż za piękne chwile;) A we mnie nowe pokłady energii i nowe pomysły:) Ale póki co mam zamiar zaprezentować Ci moje "dzieła", które powstały do tej pory. W tym celu przecież założyłam tego bloga:) Mam tylko nadzieję, że starczy mi zapału i przede wszystkim czasu na pisanie, bo praca twórcza, którą zajmuję się w wolnym czasie powoduje, że nie jest on już czasem wolnym i w związku z tym permanentnie mi go brak. Takie masło maślane;)
   Lutka, jako że jest nad wyraz śmiała i rezolutna, już się sama przedstawiła. Reszta towarzystwa chowa się po kątach. Losuję... na pierwszy ogień idzie Zuzanna. Zuzannę uszyłam według projektu 7-letniej Mai. Lala ma długie ciemne włosy z akrylowej włóczki, które można dowolnie wiązać, duże, piwne oczy i małe, odstające uszka;) Maja zaprojektowała jej różową bluzeczkę w kwiaty i zieloną spódniczkę, torebkę dostała w gratisie.







19 marca 2012

Wizyta u fotografa - amatora

     Za oknem pochmurno i wietrznie. Siedzę z nosem przy szybie, chyba się nudzę... Może to dobry moment na to, aby się lepiej poznać. Ty już troszkę o mnie wiesz, opowiedziałam Ci historię moich narodzin. Teraz ja jestem Ciebie niezmiernie ciekawa. Jak wyglądasz, kim jesteś, czy tak jak ja masz ten łobuzerski, pełen uroku błysk w oku? Choć przyznam Ci się, że uwielbiam te momenty, kiedy wiem mniej niż niewiele :) Wtedy moja wyobraźnia działa na najwyższych obrotach - w mojej szmacianej główce kłębią się myśli, przepychają się nawzajem, każda z nich próbuje ułożyć skrawki posiadanej przeze mnie wiedzy w kompletny, wielobarwny obraz.
    Ach właśnie, obraz... Byłam dziś wraz z kilkorgiem moich Przyjaciół z wizytą u pewnego Pana fotografa - amatora. Jak wspomniałam wietrznie dziś, wyjęłam więc z szafy cieplutki golfik z akrylu w kolorze pomarańczy z aplikacją w kształcie koniczynki na szczęście, ciemnozieloną sztruksową spódniczkę, założyłam moje ulubione pomarańczowe buty i wzięłam torebkę na moje skarby w podobnym odcieniu. Włosy związałam tasiemką w kolorze ciemnej oliwki w dwie, zawadiackie kitki i tak przygotowana ruszyłam na sesję. Pan błysną kilkakrotnie oślepiającym światłem prosto w me zielone oczęta, rozprawiając przy tym bez przerwy o mej niebywale czarującej urodzie;) Dostałam od niego kilka kolorowych obrazków na pamiątkę, postanowiłam więc podzielić się z Tobą owocami naszej wspólnej pracy. Oto ja!









     

18 marca 2012

Narodziny Lutki...

    Mam na imię Lutka. Na początku byłam projektem – kilkoma kreskami na kartce papieru, które definiowały mój przyszły, wyjątkowy kształt. Następnie rozpoczął się proces narodzin. Trwało to dość długo, moja cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę, ale efekt końcowy spowodował, że szybko o tym zapomniałam. 
   Zacznę więc od początku … ja i moje siostry powstajemy z bawełnianych lub lnianych tkanin  w kolorze ecru lub jasno – beżowym (kolor materiału jest naturalny lub nadany domowym sposobem – przy pomocy herbaty;). Części naszego ciałka krojone są z takiej właśnie tkaniny, potem zszywane, wypychane, potem znowu zszywane w jedną całość. Niektóre z nas rodzą się ze specjalnymi stawami, które pozwalają na poruszanie głową lub ręką.  
    Kolejny etap to wizyta u wizażystki i fryzjera. Same wybieramy kolor oczu, ust, piegów, długość i kolor włosów, to czy chcemy mieć kucyka czy po wyjściu z salonu poczuć wiatr w rozpuszczonych włosach. Pani wizażystka do malowania używa specjalnych farb do tkanin, fryzjer wszywa nam włosy z włóczek akrylowych o prostym splocie lub fantazyjnie zakręconych, rzadziej – choć się zdarza – delikatnej włóczki czesankowej. Fryzurę z takiej włóczki wybiera tylko urodzona elegantka. Uwielbiamy ten etap narodzin, choć zabiera nam mnóstwo czasu. Wtedy nasze buzie i fryzury nabierają wyjątkowego dla każdej z nas wyglądu i kształtu, uwidacznia się nasz charakterek. 
    Następnie idziemy do krawca i do szewca – tam powstają nasze stroje – sukienki, spódniczki, spodnie, bluzeczki – uszyte najczęściej z tkanin bawełnianych i lnianych. Postają tam także sweterki na wypadek chłodu i niepogody, zrobione na drutach  lub szydełku z bawełnianych i akrylowych włóczek… no i buty. Szewc szyje nam buty na wymiar, najczęściej z filcu, ekozamszu lub po prostu maluje trwałymi farbami, które nie zetrą się tak szybko. Kiedy jesteśmy już kompletnie ubrane, wybieramy dodatki: torebki, kapelusze etc. Niektóre z nas chcą mieć przy sobie misia lub laleczkę. 
    I tak właśnie powstałam… mieszkam teraz w bardzo przytulnej Pracowni, gdzie opiekuje się mną miła Pani. Na tym zakończę moją opowieść, czas wracać do moich Przyjaciół...

Do usłyszenia
Twoja Lutka